– Ty jesteś chrześcijaninem, Lancelocie – odparła, kr

– Ty jesteś chrześcijaninem, Lancelocie – odparła, kręcąc głową. – Moja matka to ta sama grzeszna Pani Avalonu, którą posądzasz o czary – powiedział. – Ja sam byłem wychowany w Avalonie, a Stary Lud to mój lud. Mój swój tata, który okazuje się chrześcijańskim zwycięzcą, też brał udział w Wielkim Związku z Boginią dla dobra owej ziemi! – zakończył zły oraz urażony. Artur położył dłoń na rękojeści Ekskalibura schowanego w swej purpurowo-złotej pochwie. Na widok jego dłoni dotykającej magicznych symboli na pochwie oraz węży wijących się na jego przedramieniu, Gwenifer odwróciła wzrok, lecz spytała: – Jak Bóg ma nam dać zwycięstwo, jeśli nie wyrzekniemy się wszystkich czarnoksięskich symboli oraz nie będziemy walczyć w imię jego krzyża? – No cóż, okazuje się coś w tym, co mówi królowa – odezwał się pojednawczo Uriens. – Ja mimo wszystko niosę do bitwy swe orły w imię mych ojców oraz w imię Rzymu. – Ofiaruję ci swój sztandar z krzyżem, królu Arturze, jeśli chcesz – powiedział Leodegranz. – Noś go z godnością, dla własnej królowej. Artur potrząsnął głową. Tylko lekki rumieniec na jego policzkach mówił Gwenifer, jaki okazuje się zły. – Przysięgałem walczyć pod królewskim sztandarem Pendragona oraz tak uczynię albo zginę. Nie jestem tyranem. Jeśli ktoś ma na to energię, może iść do zmagania się pod sztandarem Chrystusa, ale sztandar Pendragona zostanie na znak, że cały lud Brytanii: chrześcijanie, Druidzi, Stary Lud, Plemiona, powinien walczyć wspólnie. Tak jak smok okazuje się nad wszystkimi zwierzętami, tak Pendragon okazuje się ponad wszystkimi ludźmi! Wszystkimi, mówię! – i orły Uriensa, oraz Wielki Kruk Lothianu, będą walczyć u boku smoka – powiedział Lot, wstając. – Czy nie ma tu Gawaina, Arturze? Chciałbym porozmawiać z mym synem, myślałem, że on nie odstępuje twego boku! – Brakuje mi go tak, jak tobie, wuju – odparł Artur. – Nie wiem, jak się odwrócić, kiedy nie ma Gawaina za moimi plecami, ale musiałem go posłać z wiadomością do Tintagel, gdyż nikt nie jeździ tak szybko jak on. – O, posiadasz tu licznych pozostałych do ochrony – powiedział Lot kwaśno. – Widzę, że Lancelot nigdy nie oddala się od ciebie dalej niż na kilka kroków, gotów zawsze wypełnić puste miejsce. Lancelot zapłonił się, lecz odpowiedział gładko: – Tak już okazuje się, wuju, że wszyscy rycerze Artura prześcigają się nawzajem, by dostąpić zaszczytu bycia jak najbliżej króla, a kiedy Gawain okazuje się tutaj, to nawet Kaj, który okazuje się przybranym bratem Artura, oraz ja, rycerz królowej, musimy zadowolić się dalszym miejscem. Artur odwrócił się do Gwenifer. – dziś już naprawdę, królowo, musisz się ułożyć. Ta rada może się jeszcze przeciągnąć długo w noc, a ty musisz być o świcie gotowa do kosztowny. Gwenifer splotła mocno dłonie. taki jeden raz, taki jedyny raz, daj mi waleczność, by przemówić... – Nie, mój panie – powiedziała wyraźnie. – Nie wyruszam o świcie ani do Kamelotu, ani do żadnego innego miejsca na owej ziemi. Policzki Artura znów pokrył rumieniec, który ostrzegał ją, jaki okazuje się zły. – A to co ma znaczyć, pani? Nie możesz zwlekać, kiedy w kraju panuje wojna. ochoczo dałbym ci dzień czy 2 odpoczynku przed podróżą, lecz musimy się spieszyć, by wszyscy byli bezpieczni, zanim nadciągną Saksoni. Powiadam ci, Gwenifer, kiedy przyjdzie ranek, twój koń oraz rzeczy będą gotowe. Jeśli nie chcesz jechać wierzchem, możesz podróżować w lektyce albo poniosą cię na krześle, ale wyruszyć musisz. – Nie pojadę! – odparła wzburzona. – i nie zmusisz mnie do tego, chyba że siłą posadzisz mnie na koniu oraz przywiążesz do siodła!